Dopóki nie potrafisz przewidzieć swojej przyszłości, dopóty nie możesz niczego prawdziwie przyrzekać.
Mamy trudności z dotrzymywaniem danego słowa, gdyż przez to popadamy w konflikt ze swoją autentycznością – czy mam być wierny mojej prawdzie, czy mojej przysiędze?
Zdradzanie samego siebie po to, aby nie zdradzić drugiego, to mimo wszystko zdrada. A wręcz zdrada najwyższego rzędu.
Jeśli liczymy na innych – że dotrzymają danego słowa, sami się unieszczęśliwiamy. Jeśli uzależniamy nasze szczęście od dotrzymania obietnicy przez drugą osobę, robimy sobie krzywdę.
Jeśli ktoś nie może lub nie chce dotrzymać umowy, to nie można go zmuszać, aby postępował wbrew swojej woli.
Daj drugiemu wolną rękę, wtedy zdusisz zagrożenie w zarodku.
Owszem, może wyglądać tak, że zwolnienie kogoś z obietnicy na krótką metę przynosi Ci szkodę, ale nigdy nie zaszkodzi w dłuższej perspektywie.
Albowiem kiedy dajesz komuś wolność, dajesz wolność również sobie. I w ten sposób uwalniasz się od cierpień.